Niedawno
szwajcarski sąd ujawnił, że były prezes FIFA otrzymał wielomilionowe łapówki za
prawa do transmisji spotkań. Teraz z kolei obecny szef międzynarodowej
federacji piłkarskiej, Joseph Blatter, przypuścił atak na Niemców, którzy mieli
kupić sobie prawo organizacji mistrzostw świata.
- Ja niczego nie zakładam; wyciągam wnioski - powiedział
sternik FIFA w wywiadzie dla "SonntagsBlick". - W momencie głosowania
przedstawiciel Nowej Zelandii, Charles Dempsey, opuścił salę w okolicznościach,
które nigdy do końca nie zostały wyjaśnione. To przesądziło o wygranej Niemców
10:9 nad Republiką Południowej Afryki - stwierdził Blatter.
Do zdarzenia miało dojść w 2000 roku, czyli sześć lat przed
tym, jak mistrzostwa świata odbyły się na niemieckich boiskach. Ówczesny
przegrany w wyścigu o organizację mundialu, RPA, gościł u siebie najlepsze
piłkarskie reprezentacje cztery lata później.
Słowa Blatter wywołały niemałą burzę w niemieckim środowisku
piłkarskim. Gazeta "Süddeutsche Zeitung" już zaapelowała o
wyjaśnienia. Prezes międzynarodowej federacji póki co nie przedstawił jednak
żadnych dowodów w tej sprawie.
To nie pierwsze zarzuty o nieprawidłowości przy głosowaniu
przy okazji wyboru gospodarza turnieju. Podobna sytuacja miała miejsce, gdy
decydowano o tym, kto zorganizuje u siebie mistrzostwa świata w 2018 roku oraz
cztery lata później. Wybór odpowiednio Rosji oraz Kataru wzbudził spore
kontrowersje, a niektórzy otwarcie twierdzili, że doszło do kupowania głosów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz