Jakub Błaszczykowski narzekał po spotkaniu z Czechami, że
piłkarze otrzymali za mało biletów. Okazało się, że nie były to jedyne
niesnaski na linii kadra - PZPN. Problemem był sposób, w jaki partnerki
reprezentantów Polski zostały usadzone na trybunach.
Jak poinformował "Fakt", do osób
odpowiedzialnych za rozdzielanie biletów wśród piłkarzy spływało wiele mniej
lub bardziej absurdalnych żądań. Dla przykładu część pań nie chciała siedzieć w
towarzystwie innych partnerek reprezentantów Polski albo numer na krzesełku
miał się pokrywać z numerem na koszulce danego zawodnika. W związku z
powyższym, piłkarze zasypywali prośbami prezesa PZPN, Grzegorza Lato. Kiedy nie
mógł ich spełnić, atmosfera w kadrze stawała się coraz gęstsza. Miało dojść
nawet do tego, że przed kluczowym meczem z Czechami część zawodników próbowała
na własną rękę odkupić bilety od... rywali, z którymi później przegrała awans
do ćwierćfinału.
Afera biletowa wybuchła tuż po spotkaniu z Czechami.
Jakub Błaszczykowski poskarżył się wówczas, że on i jego koledzy musieli
martwić się o wejściówki dla swoich bliskich. - Piłkarze dostali po 8 biletów
na mecz z Grecją, 10 z Rosją, 9 z Czechami - bronił się Lato.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz